NIEMRAWOŚĆ DUCHOWA
36.
Polega na tym, że żyje się tylko ziemskim, rejestruje się zjawiska, ale tylko innych, a samemu się nie żyje duchowo. To taka martwota wewnętrzna.
Przecież największą modlitwą jest czyn. Nie wystarczy widzieć, słyszeć, czy odczuwać, gdy nie żyje się tym wszystkim i nie wprowadza się w życie codzienne swoje i tylko swoje.
Każdy apostoł ma swoje życie prawdziwe na tej Ziemi, polegające na tym, że gorliwie działa w oparciu o swoje zdolności wewnętrzne duchowe i idzie do ludzi aktywnie, spotyka się z nimi, rozmawia, uzdrawia, on sam dla siebie samego, a ludzie potrzebujący takiego apostoła zauważają tylko wtedy, gdy ten nie chowa się za swoim cieniem.
Cień to zwątpienie, to te cechy, które nie przejawiają samodzielnej decyzji i jej nie wprowadzają w czyn, chociaż dużo mówią, ale sami nie podejmują ryzyka konfrontacji z ziemskimi tworami swoimi darami.
Każdy apostoł ma duchowe odbiory, widzi i słyszy ten wyższy świat i przekazuje informacje innym, ale gdy on sam nie podejmuje twórczej inicjatywy to jest martwy, stoi na krawędzi pomimo tego, że otacza go światły nurt, to on życiowo jest martwy, jest zbyt wolny, w porównaniu do tego co może zrobić i osiągnąć, nie jest nawet 1%.
To choroba z której trzeba się leczyć, należy się przymusić, aby swojego ducha wyprowadzić na czoło swojego ziemskiego ciała, bo dni mijają, a grób apostolski coraz głębszy i szerszy.
Wszyscy co byli wokół mnie, a odeszli, zapomnieli, że Światło płynące w czynach należy podać do ludzkich duchów spotykanych na swojej drodze. Siła jest, ale co z tego jak każdemu z nich twórcza duchowa aktywność gdzieś wyparowała i całkowicie nie działa.
To opowiadacze życia duchowego, ale nie ci co owoce mogą jeść ze stołu obficie nakrytego.
Kielich Świętego Graala ma szeroką podstawę, na której w materii może się oprzeć i działa samodzielnie i niezależnie. Przyciąga tych, którzy czerpią Siłę i Moc i w czynach przekazują ją dalej potrzebującym, ale gdy Słowem Pana samemu się nie żyje, to pewnego dnia może wczorajsze, wydawało by się pełne zaangażowanie, już nie wystarczyć.
Moi apostołowie z Jerozolimy, z Izraela też mieli taką chorobę, nie pojmowali mnie w swej prostocie, dopiero po moim odejściu przeżyli siebie głębiej wewnętrznie i mocniej, wcześniej tego nie czynili, chociaż Maria Magdalena była tu mocnym wyjątkiem i moja ziemska matka z Nazaretu Maria na początku swoich objawień i wizji, potem była już zbyt ziemska.
Trzeba się wspierać ziemskim i nie wolno nigdy o materię nie zabiegać, ale to jedna tylko noga, druga to duchowość to potężne wsparcie, inicjatywa, kreatywność, inspiracja, szlachetność, czystość i miłość, należy być cnotliwym w słowach, myślach i czynach.
Na cóż komu opowiadania o innych, gdy sami nie posiadamy swoich doświadczeń duchowych powiązanych z materią, lecz gdy są doświadczenia materialne i je wiążemy dopiero z duchowym, to jest to martwe i dobra droga do upadku.
Tą droga kroczył i dziś kroczy Judasz Roman R., tą drogę wybrali ci wszyscy, którzy byli przy mnie i dziś najbliżej, koncentrowali się na ziemskiej materii, a duchowe było w jej tle i pomarli już za swojego życia świeckiego. Byli zbyt wolni wewnętrznie, zbytnia troska o dzień powszedni ich złamała, pochłonęła. I co najtragiczniejsze oni o tym wiedzieli, mieli wizje i wglądy, ostrzeżenia, ale nie działali pod wpływem inspiracji duchowej na 100%, tylko żyli ziemsko i to ich zaatakowało i polegli, a zewnętrzne podpowiedzi traktowali jako atak na ich osobę, milkli, wewnętrznie się zamykali, zaczynali nadmiernie myśleć i tylko myśleć, stracili duchowy polot, wewnętrzną i naturalną lekkość czy radość.
Mgła rozumu ich owiała i choć nie mogli jej uchwycić, to ich obejmowała zdecydowanie i wyraźnie.
Każdy kto stoi przed Żywym Słowem i nie odpowiada na Jego zapytanie gubi się natychmiast i jest to silny proces energetyczny, zabiera się w dół na mocnym nurcie Światła, przecież to wy kierujecie swoimi słowami, myślami i czynami, nikt inny, no chyba, że nadmiernie myślicie, wtedy nie mówcie, że służycie Światłu, bo tak nie jest, a służycie ciemnemu Lucyferowi.
I niech ten wykład wam zawsze towarzyszy tu na Ziemi, każdemu bez względu na to kim jest lub za kogo się uważa.
Jezus Chrystus